środa, 11 czerwca 2014

Jane Jacobs rozdział 3



Aleksandra Kozicka
Gospodarka Przestrzenna
SKUGP
Semestr IV
Jane Jacobs
Użytkowanie chodników – kontakt

Na wstępie autorka zwraca uwagę na błędną opinie na temat spędzania wolnego czas w przestrzeni publicznej jako wyniku braku przestrzeni prywatnej. Opinia ta świadczy o głębokim niezrozumieniu miasta. To tak, jakby poważni biznesmeni przyjechali do wielkiego miasta na ważny bankiet, ale każdy z nich zjadłby obiad w hotelu. Zarówno bankiet jak i życie społeczne toczące się na chodnikach jest publiczne. Gromadzą ludzi, którzy nie znają siebie prywatnie na zażyłym poziomie i zwykle nie chcą nawiązywać takich znajomości. Nie ma możliwości prowadzenia otwartego domu w wielkim mieście. Miasta są pełne ludzi, z którymi możemy nawiązać miłe i użyteczne znajomości, ale nie chcemy ich mieć na swojej głowie.
Mówiąc o bezpieczeństwie na ulicy i na chodnikach autorka zaznacza jak ważny jest, niemal bezwarunkowy odruch udzielenia pomocy obcym. Zaufanie na ulicy jest budowane stopniowo, z biegiem czasu, z wielu małych kontaktów na chodniku. Rośnie kiedy ludzie wyskakują razem do baru, radzą się sklepikarzy, czy wymieniają opinie z innymi klientami w piekarni.
Większość tych sytuacji jest znikoma, ale razem mają wielką wagę.
Brak zaufania to katastrofa dla miejskich ulic. Bezosobowe ulice czynią ludzi anonimowymi. I nie chodzi tu o wpływ estetyki, czy mistyczny, emocjonalny efekt skali architektonicznej. To zależy od kontaktów na chodniku i tego jak są one używane każdego dnia. Życie codzienne toczące się na chodniku wiąże się z innymi aspektami życia publicznego.
Nawet formalne organizacje publiczne zrzeszające ludzi potrzebują podstawy, którą tworzą nieformalne kontakty w miejscach publicznych.
Aby zrozumieć dlaczego ludzie wolą spotykać się na chodniku a nie w miejscach specjalnie zaplanowanych do gromadzenia ludzi należy spojrzeć na znaczenia prywatności w mieście. Jest ona cenna i niezbędna, ale nie wszędzie można ją odnaleźć. Prywatność to cecha miast głęboko ceniona i pilnie strzeżona przez ludzi, bez względu na to czy ich dochody są wysokie czy niskie, czy są biali czy kolorowi, czy są stałymi czy nowymi mieszkańcami.
Literatura architektury i planowania dotyka prywatności w perspektywie okien, czy ktoś będzie w stanie nam do nich zajrzeć czy też nie, ale jest to bardzo proste spojrzenie. Prywatność, czyli trzymanie personalnych spraw dla siebie oraz osób wybranych i posiadanie racjonalnej kontroli nad tym komu poświęcimy swój wolny czas są rzadkimi przywilejami i nie mają nic wspólnego z orientacją okien.
Nie ma takiej potrzeby aby wszyscy znali swoje tajemnice, ani wtrącali się do czyjegoś życia za jego plecami, jest to napaść na prywatność. Dobre sąsiedztwo przy miejskiej ulicy osiąga równowagę pomiędzy determinacją mieszkańców by posiadać życie prywatne przy jednoczesnej różnorodności kontaktów publicznych. Ta równowaga powstaje z małych, z wyczuciem osiąganych detali, stosowanych każdego dnia.
Przykładem takiej równowagi jest zwyczaj praktykowany w Nowym Jorku. Ludzie zostawiają klucze dla swoich znajomych w osiedlowych delikatesach, pralniach czy barach. To nie oferowana profesja ma znaczenie a osoba która ją wykonuje. Ważne by była godna zaufania i jednocześnie nie wtrącała się w prywatne sprawy, i to komu i dlaczego przekazujemy klucze. Usługa ta nie mogłaby zostać sformalizowana, bo wtedy w celu zabezpieczenia musielibyśmy ujawniać szczegóły, których nie chcemy.
Podobna linia prywatności może zostać osiągnięta w mieści e, właśnie na chodnikach. Jest możliwe aby znać wszystkich bez niepotrzebnych powiązań, które towarzyszą bliższym znajomościom. Kontakt z napotkanymi ludźmi możemy ograniczyć jedynie do spotkań na chodniku, lub z czasem wejść w większą zażyłość. Takie znajomości mogą przetrwać wiele lat, dekad i nigdy nie muszą stać się formalne.
„Wspólnota” to hasło starej idei teorii planowania. Głosi ona, że im więcej ludzie dzielą ze sobą, tym lepiej. Niestety „wspólnota” świetnie działająca na przedmieściach jest destrukcyjna dla miast. Konieczność  dzielenia wielu między sobą w rezultacie dzieli samych ludzi. Kiedy brakuje  życia społecznego toczącego się na chodnikach, ludzie muszą budować wspólnotę jeżeli chcą nawiązać jakikolwiek kontakt z sąsiadami, w przeciwnym razie muszą pogodzić się z całkowitym brakiem tych kontaktów. Obie opcje są niepokojące w skutkach. Ludzie tracą korzyści mieszkania w mieście bez osiągania korzyści mieszkania na przedmieściach.
Gdy ludzie mają do wyboru bliski kontakt lub żaden – izolują się od siebie jak najlepiej potrafią. Być może taki model nie jest niczym więcej jak grupowo wypracowanym mechanizmem, służącym do obrony wewnętrznej godności w obliczu zewnętrznej presji.
Struktura społeczna życia toczącego się na chodnikach częściowo zależy od tzw. samozwańczej osoby publicznej, która często ma kontakty z szerokim kręgiem i jest wystarczająco zainteresowana by taką osobą się stać. Nie potrzebuje ona specjalnych umiejętności czy wiedzy by spełniać swoje funkcje, chociaż często je posiada. Jedyny warunek to jej stała obecność w życiu społecznym. Dzięki niej wiadomości się rozprzestrzeniają, co działa na korzyść chodników. Większość takich osób stale znajduje się w miejscach publicznych. Są to np. sklepikarze czy barmani.
Reasumując autorka zwraca uwagę na to jak ważne jest życie publiczne i miejsce, w którym ludzie mogą nawiązywać nieformalne znajomości. Brak chodników prowadzi do zupełnego zaniku kontaktów sąsiedzkich lub przeciwnie, do wchodzenia w zażyłe relacje. Obie sytuacje upośledzają strukturę miasta i jego funkcjonowanie. Anonimowe ulice są niebezpieczne, nikt nam nie pomoże gdy zostaniemy zaatakowani, natomiast ulice na których powstają wspólnoty stwarzają zagrożenie dla naszego życia prywatnego. Dlatego skromne, bezcelowe i przypadkowe kontakty nawiązane na chodniku są małymi ale bardzo istotnymi zjawiskami, z których może wyrosnąć zdrowe życie publiczne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz