Aleksandra Kozicka
Gospodarka Przestrzenna
SKUGP
Semestr IV
Jane Jacobs
Użytkowanie chodników – kontakt
Na wstępie autorka zwraca uwagę
na błędną opinie na temat spędzania wolnego czas w przestrzeni publicznej jako
wyniku braku przestrzeni prywatnej. Opinia ta świadczy o głębokim
niezrozumieniu miasta. To tak, jakby poważni biznesmeni przyjechali do
wielkiego miasta na ważny bankiet, ale każdy z nich zjadłby obiad w hotelu.
Zarówno bankiet jak i życie społeczne toczące się na chodnikach jest publiczne.
Gromadzą ludzi, którzy nie znają siebie prywatnie na zażyłym poziomie i zwykle
nie chcą nawiązywać takich znajomości. Nie ma możliwości prowadzenia otwartego
domu w wielkim mieście. Miasta są pełne ludzi, z którymi możemy nawiązać miłe i
użyteczne znajomości, ale nie chcemy ich mieć na swojej głowie.
Mówiąc o bezpieczeństwie na ulicy
i na chodnikach autorka zaznacza jak ważny jest, niemal bezwarunkowy odruch
udzielenia pomocy obcym. Zaufanie na ulicy jest budowane stopniowo, z biegiem
czasu, z wielu małych kontaktów na chodniku. Rośnie kiedy ludzie wyskakują
razem do baru, radzą się sklepikarzy, czy wymieniają opinie z innymi klientami
w piekarni.
Większość tych sytuacji jest
znikoma, ale razem mają wielką wagę.
Brak zaufania to katastrofa dla
miejskich ulic. Bezosobowe ulice czynią ludzi anonimowymi. I nie chodzi tu o
wpływ estetyki, czy mistyczny, emocjonalny efekt skali architektonicznej. To
zależy od kontaktów na chodniku i tego jak są one używane każdego dnia. Życie
codzienne toczące się na chodniku wiąże się z innymi aspektami życia
publicznego.
Nawet formalne organizacje
publiczne zrzeszające ludzi potrzebują podstawy, którą tworzą nieformalne
kontakty w miejscach publicznych.
Aby zrozumieć dlaczego ludzie
wolą spotykać się na chodniku a nie w miejscach specjalnie zaplanowanych do
gromadzenia ludzi należy spojrzeć na znaczenia prywatności w mieście. Jest ona
cenna i niezbędna, ale nie wszędzie można ją odnaleźć. Prywatność to cecha
miast głęboko ceniona i pilnie strzeżona przez ludzi, bez względu na to czy ich
dochody są wysokie czy niskie, czy są biali czy kolorowi, czy są stałymi czy
nowymi mieszkańcami.
Literatura architektury i
planowania dotyka prywatności w perspektywie okien, czy ktoś będzie w stanie
nam do nich zajrzeć czy też nie, ale jest to bardzo proste spojrzenie.
Prywatność, czyli trzymanie personalnych spraw dla siebie oraz osób wybranych i
posiadanie racjonalnej kontroli nad tym komu poświęcimy swój wolny czas są
rzadkimi przywilejami i nie mają nic wspólnego z orientacją okien.
Nie ma takiej potrzeby aby
wszyscy znali swoje tajemnice, ani wtrącali się do czyjegoś życia za jego
plecami, jest to napaść na prywatność. Dobre sąsiedztwo przy miejskiej ulicy
osiąga równowagę pomiędzy determinacją mieszkańców by posiadać życie prywatne
przy jednoczesnej różnorodności kontaktów publicznych. Ta równowaga powstaje z
małych, z wyczuciem osiąganych detali, stosowanych każdego dnia.
Przykładem takiej równowagi jest
zwyczaj praktykowany w Nowym Jorku. Ludzie zostawiają klucze dla swoich
znajomych w osiedlowych delikatesach, pralniach czy barach. To nie oferowana
profesja ma znaczenie a osoba która ją wykonuje. Ważne by była godna zaufania i
jednocześnie nie wtrącała się w prywatne sprawy, i to komu i dlaczego
przekazujemy klucze. Usługa ta nie mogłaby zostać sformalizowana, bo wtedy w
celu zabezpieczenia musielibyśmy ujawniać szczegóły, których nie chcemy.
Podobna linia prywatności może
zostać osiągnięta w mieści e, właśnie na chodnikach. Jest możliwe aby znać
wszystkich bez niepotrzebnych powiązań, które towarzyszą bliższym znajomościom.
Kontakt z napotkanymi ludźmi możemy ograniczyć jedynie do spotkań na chodniku,
lub z czasem wejść w większą zażyłość. Takie znajomości mogą przetrwać wiele
lat, dekad i nigdy nie muszą stać się formalne.
„Wspólnota” to hasło starej idei
teorii planowania. Głosi ona, że im więcej ludzie dzielą ze sobą, tym lepiej.
Niestety „wspólnota” świetnie działająca na przedmieściach jest destrukcyjna
dla miast. Konieczność dzielenia wielu
między sobą w rezultacie dzieli samych ludzi. Kiedy brakuje życia społecznego toczącego się na chodnikach,
ludzie muszą budować wspólnotę jeżeli chcą nawiązać jakikolwiek kontakt z
sąsiadami, w przeciwnym razie muszą pogodzić się z całkowitym brakiem tych
kontaktów. Obie opcje są niepokojące w skutkach. Ludzie tracą korzyści mieszkania
w mieście bez osiągania korzyści mieszkania na przedmieściach.
Gdy ludzie mają do wyboru bliski
kontakt lub żaden – izolują się od siebie jak najlepiej potrafią. Być może taki
model nie jest niczym więcej jak grupowo wypracowanym mechanizmem, służącym do
obrony wewnętrznej godności w obliczu zewnętrznej presji.
Struktura społeczna życia
toczącego się na chodnikach częściowo zależy od tzw. samozwańczej osoby
publicznej, która często ma kontakty z szerokim kręgiem i jest wystarczająco
zainteresowana by taką osobą się stać. Nie potrzebuje ona specjalnych
umiejętności czy wiedzy by spełniać swoje funkcje, chociaż często je posiada.
Jedyny warunek to jej stała obecność w życiu społecznym. Dzięki niej wiadomości
się rozprzestrzeniają, co działa na korzyść chodników. Większość takich osób
stale znajduje się w miejscach publicznych. Są to np. sklepikarze czy barmani.
Reasumując autorka zwraca uwagę
na to jak ważne jest życie publiczne i miejsce, w którym ludzie mogą nawiązywać
nieformalne znajomości. Brak chodników prowadzi do zupełnego zaniku kontaktów
sąsiedzkich lub przeciwnie, do wchodzenia w zażyłe relacje. Obie sytuacje
upośledzają strukturę miasta i jego funkcjonowanie. Anonimowe ulice są
niebezpieczne, nikt nam nie pomoże gdy zostaniemy zaatakowani, natomiast ulice
na których powstają wspólnoty stwarzają zagrożenie dla naszego życia
prywatnego. Dlatego skromne, bezcelowe i przypadkowe kontakty nawiązane na chodniku
są małymi ale bardzo istotnymi zjawiskami, z których może wyrosnąć zdrowe życie
publiczne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz