czwartek, 5 czerwca 2014

Potrzeba koncentracji, J. Jacobs

Bartłomiej Olczak

Warunek 4: Dzielnice muszą mieć odpowiednio zwartą koncentracje ludzi, bez względu na przyczynę, dla której się tam przebywają. Włączając w to mieszkańców.
Relacja koncentracji (dużej gęstości) z zróżnicowaniem jest zrozumiała w odniesieniu dla centrum miasta. Wszyscy wiemy, że ludzie koncertują się wokół niego, a gdyby tak nie było to nie byłoby wystarczająco dużo ludzi by nazwać to centrum, a na pewno nie byłoby ono zróżnicowane.
Jednak ta sama relacja jest mało rozważana, jeżeli chodzi o dzielnice miast, gdzie główną funkcją jest mieszkalnictwo. Bez koncentracji ludzi żyjących tam nie byłoby tylu udogodnień czy zróżnicowania.
Zagęszczenie mieszkań jest bardzo ważne dla dzielnic oraz dla ich rozwoju. Wysoka gęstość mieszkań jest źle oceniana w ortodoksyjnych teoriach planowania. Jednak w odniesieniu do miast amerykańskich to twierdzenie jest błędne np. na Filadelfii dzielnice o niższej gęstości borykają się z wieloma problemami społecznym, w przeciwieństwie do tych wyższej gęstości, a na Brooklyn najbardziej popularnym, uznawanym i modernizowanym sąsiedztwem jest Brooklyn Heights (ma najwyższą gęstość mieszkań na Brooklyn). Ogromna powierzchnia słabych nietrafnych szarych stref ma o ponad połowę mniejsze zagęszczenie niż Brooklyn Heights. Z kolei na Manhattan najpopularniejsze siedliska mają tę samą gęstość, co na Brooklyn Heights. Autorka zauważyła zależność, że gdy spada gęstość terenów spada również ich witalność oraz popularność.
Amerykańskie slumsy to, co raz częściej nudne tereny o niskiej gęstości mieszkań. Jednak nie powinno to prowadzić do konkluzji, że tereny o wysokiej gęstości mieszkań są zawsze dobre. Nie można upraszczać tego myślenia, ponieważ rezultaty tej relacji są również bardzo zależne od innych czynników (3 z nich został omówione w poprzednich rozdziałach tj. potrzeba małych kwartałów, potrzeba starych budynków, potrzeba mieszania funkcji). Nie ważne jak wysoka jest koncentracja, jeżeli niewystarczalność innych czynników ją tłumi. Co nie zmienia faktu, że pozostałe czynniki nie miałby żadnego wpływu, gdyby nie było wystarczającej liczby ludzi.
Przyczyną uznawania niskiego zagęszczenia miasta za dobre, a wysokiego za złe, jest mylenie pojęć wysokiej gęstości mieszkań z przeludnieniem mieszkań. Wysoka gęstość mieszkań oznacza dużą ich ilość na akr ( 1 akr = 4045,8564 m2)ziemi, a przeludnienie oznacza za wiele ludzi w mieszkaniach na liczbę pokoi. Wg definicji przeludnienie to 1,5 osoby na pokój lub więcej i nie ma to żadnego powiązania z ilością mieszkań na jednostkę powierzchni.
Ten sposób myślenia odziedziczyliśmy po planowaniu Miast Ogrodów. Projektanci patrzyli na slumsy, które miały obie te cechy i pojęcia te były traktowane przez nich jako synonimy. Prowadziło to do zaklasyfikowania wielu popularnych i udanych przestrzeni jako slumsy.
Tak też jest w przypadkach przytoczonych wcześniej przykładów (tereny o wysokiej gęstości nie borykają się z problem przeludnienia mieszkań, w przeciwieństwie tych mniej zagęszczonych). W dzisiejszych czasach znacznie łatwiej znaleźć przeludnienie w przestrzeniach o niskiej gęstości niż w tych o wysokiej.
W teorii zarówno ludzie żyjący w wysokiej gęstości mieszkań, jak i przeludnionych o niższej gęstości powinni generować taką samą różnorodność. W rzeczywistości efekt jest znacznie inny.
Przeludnienie mieszkań czy pokoi jest prawie zawsze kojarzone z ubóstwem lub dyskryminacją, lub z obiema. Nikt nie lubi przebywać w przeludnieniu i nigdy nie robi tego z wyboru. Z wyboru jednak ludzie zamieszkują obszary o wysokiej gęstości mieszkań. Wielkie szare pasy o relatywnie niskiej gęstości otaczające miasta, popadające w ruinę i wyludniające się lub przeludniające się są typowym sygnałem przegranej niskich zagęszczeń w dużych miastach.
Jaka jest odpowiednia gęstość dla miejskich mieszkań?
Tu autorka przytacza odpowiedź Lincolnana pytanie:
-Jak długie powinny być ludzkie nogi?
-Odpowiednio długie by sięgały ziemi.
Jest to kwestia dopasowania do potrzeb. Gęstość jest za duża/za mała, gdy zamiast wspomagać różnorodność, frustruje ją. Autorka porównuje gęstość do witamin i kalorii (potrzebna jest odpowiednia ilość, dostosowana do potrzeb).
Dla przykładu bardzo niska gęstość 6-10 mieszkań na akr powierzchni jest odpowiednia dla przedmieść, pomiędzy 10 a 20 mieszkań na akr mamy semisuburb, zawierające wolnostojące czy bliźniacze domy tak jak i wielkie rezydencja, te rozwiązania w jednych miejscach się nie sprawdzą, za to w kolejnych mogą być wykonalne i bezpieczne, jeżeli są zlokalizowane w ustronnym miejscu od miejskiego życia. Nie będą one jednak generować żywotności czy publicznego życia, gdyż ich populacja jest zbyt mała, ale może nie być takiej potrzeby.
Gęstości tej wielkości maja duże szans stanie się szarą strefą otaczającą miasto. W trakcie rozwoju miasta charakter, który sprawia ze semisuburbs mają sens, są atrakcyjne i funkcjonalne zostaje zatracony. W miastach ta sama gęstość oznaczże ludzie żyjący obok siebie są sobie obcy i zawsze będą.
Podsumowując jest uzasadnienie dla niskich gęstości, jednak musimy być to dobry powód.
Pomiędzy jedną a drugą formą istniej coś, co można by było nazwać „strefą pomiędzy” niepasującą ani do miejskiego życia ani do podmiejskiego życia, pasującą jedynie do problemów. Ta strefa dąży do punktu, w którym miasto może rozkwitać i działać poprawnie. Ten punkt różni się, nie tylko w zależności od miasta, ale również wewnątrz miasta, zależnie od podstawowych funkcji i zainteresowania użytkowników żywotnością czy wyjątkowością.
Dla przykładu dzielnice Filadelfii czy San Francisco reprezentują dobry poziom witalności i atrakcyjności, z gęstością 100 mieszkań na akr, gdzie w przypadku dzielnicy Brooklyn ta wielkość oznacza znaczny spadek wspomnianych wartości.
Na pytanie gdzie kończy się gęstość „pomiędzy”, możemy odpowiedzieć, że kiedy teren jest gęsty wystarczająco, żeby wykonywać dobrze podstawowe zadanie generowania rozkwitu zróżnicowania i żywotności miasta. Liczba, o której mowa, jest zależna od miejsca, w jednym wystarczająca w innym nie. Jako generalną zasadę autorka podaje, że liczba 100 mieszkań na akr może okazać się zbyt małą ilością.

Jak wysokie powinny i mogą być gęstości mieszkań?
Oczywiście, jeżeli mówimy o pełnym życia mieście, zagęszczenie mieszkań nie powinno być ograniczane, żeby osiągnęło maksimum potencjalnej różnorodności. Jednak zagęszczenie może przekroczyć pewną wielkość, po której różnorodność nie będzie stymulowana, lecz represjonowana. To doprowadza do pytania jak dużo to za dużo?
Przyczyną, dla której, za wysokie zagęszczenie wpływa niekorzystnie na różnorodność jest fakt, że żeby stworzyć tak dużo mieszkań należy wprowadzić standaryzację budynków, co jest bardzo złym rozwiązaniem, ponieważ duża różnorodność w wieku i typie budynków ma bezpośredni związek z zróżnicowaniem populacji, rozrywki i miejsc.
Jasnym jest, że pewne budynki są mniej efektywne niż inne. Jednak nie można popadać w skrajność jak Le Corbusier, który zaproponował powtarzalny schemat „wysoko efektywnych” drapaczy chmur w parku. Musi być zachowana swoboda dla zróżnicowania pomiędzy budynkami, ponieważ maksymalna efektywność równa się standaryzacja. Im większa różnorodność tym lepiej. Nie jest łatwo pogodzić duże zagęszczenie z różnorodnością, jednak należy próbować.
Dla przykładu autorka podaje Greenwich Village, które utrzymuje zagęszczenie mieszkań na poziomi 125 -200 na akr bez standaryzacji budynków (można znaleźć tu cały przekrój budynków). Powodem, dla którego jest to świetny przykład, jest fakt pokrycia dużej części powierzchni budynkami, jest to wielkość rzędu 60-80%, pozostawiając 20-40% ziemie na dziedzińce, podwórka, ogródki. To wysoka proporcja. Więcej otwartych przestrzeni oznacza mniej miejsca dla budynków np., jeżeli otwarty teren podwoimy z 40 do 80 % oznacza to utratę powierzchni budowlanej o 2/3.W tym przypadku nie możliwe jest pogodzenie dużego zagęszczenia z różnorodnością. Drapacze chmur są, więc nie uniknione. Fizycznie jest niemożliwe, żeby przekroczyć niskie zagęszczenie (40 mieszkań w przybliżeniu) bez standaryzacji.
Zakładając, że pokrycie terenu jest wysokie, jak wysoko może dojść zagęszczenie bez standaryzacji?
Zależne jest to od tego jak wiele różnorodnych budynków znajduje się na dany terenie z przeszłości, są one podstawą do dokładania nowych różnych form. Dzielnica zestandaryzowana w przeszłości nie zostanie zróżnicowana przez dodanie 1 czy 2 typów budynków. Najgorszą możliwością jest brak, jakichkolwiek pozostałości z przeszłości, czyli puste powierzchnie. Nie można oczekiwać dodania wielu różnych typów zabudowy w jednym czasie. Występuje coś takiego jak moda- style w sztuce, za którymi leżą ekonomiczne i technologiczne przyczyn, co wyklucza wiele możliwości, pozostawiając jedynie kilka typów.
W skrócie, proces stopniowego, lecz stałego zwiększania zagęszczenia może przynieś w skutku zwiększanie różnorodności również, bez standaryzacji. Jak wysokie może być „wysokie zagęszczenie” bez standaryzacji jest oczywiście ograniczone przez działkę. Autorka stawia granicę na 275 mieszkaniach na akr, podając przypadek North End of Boston, które posiada pewne zróżnicowanie jednak kosztem zbyt dużego pokrycia ternu budynkami. Jako optymalną wartość można przyjąć 200 mieszkań na akr.


Do tych rozważań należy jeszcze dodać ulice.
Wysokie pokrycie terenu, sięgające poziomu 70%, może być uciążliwe, jeżeli nie jest przeplatane ulicami. Oczywistym jest, że dodanie ulic stwarza nowe otwarte przestrzenie. Kombinacja licznych ulic, parków w żywotnych miejscach i różnych nie mieszkaniowych funkcji, kreuje zupełnie inny efekt wysokiego zagęszczenia mieszkań na akr. Każdy z tych elementów, w swój charakterystyczny sposób, przyczynia się do zwiększenie zróżnicowania i żywotności rejonu.
Podsumowując, liczba ludności stale rośnie a miasta przestały być „pożeraczami” ludzi, lecz ich producentami, zmieniły się również problemy dużych miast, nie musimy się już martwić epidemiami, brakiem higieny czy porodami, teraz należy się skupić na zapewnieniu godziwych warunków ludziom w metropoliach i zapobiegnie powstawaniu apatycznych i bezsilnych sąsiedztw . Rozwiązaniem nie jest planowanie nowych samowystarczalnych miast czy małych miast w metropoliach. Nasze miasta są już rozczłonkowane i mają zatraconą integralnością, pełność socjalną, ekonomiczną i kulturalną. Krzywdzące myślenie, że życie w małych zagęszczeniach jest czarujące a w wielkich jest złem, doprowadza do standaryzacji i jednorodności a przez to do segregacji i ukrywania ludzi, co autorka porównuje do kurzych ferm. Musimy zmienić postrzeganie, co do koncentracji miastach – może być ona dobra, gdyż jest źródłem żywotności, bogactwa różnorodności i możliwości. Zwiększanie koncentracji powinno być wprowadzane tam gdzie istniej potrzeba rozkwitu miejskiego życia i w celu inwestowania w widocznie żywsze, oraz zachęcające ekonomicznie i wizualnie ulice. Dotychczasowe myślenie zbudowane zostało na emocjonalnej bazie, która nie może przynieść nic dobrego dla wyglądu, planowania, ekonomi czy ludzi w miastach. W przekonaniu autorki koncentracja jest zaletą, a zadanie, jakie stawia to promocja miejskiego stylu życia w odpowiednim zagęszczeniu i różnorodności, żeby zaoferować dogodne warunki do rozwoju miejskiego życia.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz