Bartłomiej Olczak
Warunek 4: Dzielnice muszą mieć
odpowiednio zwartą koncentracje ludzi, bez względu na przyczynę,
dla której się tam przebywają. Włączając w to mieszkańców.
Relacja koncentracji (dużej gęstości)
z zróżnicowaniem jest zrozumiała w odniesieniu dla centrum miasta.
Wszyscy wiemy, że ludzie koncertują się wokół niego, a gdyby tak
nie było to nie byłoby wystarczająco dużo ludzi by nazwać to
centrum, a na pewno nie byłoby ono zróżnicowane.
Jednak ta sama relacja jest mało
rozważana, jeżeli chodzi o dzielnice miast, gdzie główną funkcją
jest mieszkalnictwo. Bez koncentracji ludzi żyjących tam nie byłoby
tylu udogodnień czy zróżnicowania.
Zagęszczenie mieszkań jest bardzo
ważne dla dzielnic oraz dla ich rozwoju. Wysoka gęstość mieszkań
jest źle oceniana w ortodoksyjnych teoriach planowania. Jednak w
odniesieniu do miast amerykańskich to twierdzenie jest błędne np.
na Filadelfii dzielnice o niższej gęstości borykają się z
wieloma problemami społecznym, w przeciwieństwie do tych wyższej
gęstości, a na Brooklyn najbardziej popularnym, uznawanym i
modernizowanym sąsiedztwem jest Brooklyn Heights (ma najwyższą
gęstość mieszkań na Brooklyn). Ogromna powierzchnia słabych
nietrafnych szarych stref ma o ponad połowę mniejsze zagęszczenie
niż Brooklyn Heights. Z kolei na Manhattan najpopularniejsze
siedliska mają tę samą gęstość, co na Brooklyn Heights. Autorka
zauważyła zależność, że gdy spada gęstość terenów spada
również ich witalność oraz popularność.
Amerykańskie slumsy to, co raz
częściej nudne tereny o niskiej gęstości mieszkań. Jednak nie
powinno to prowadzić do konkluzji, że tereny o wysokiej gęstości
mieszkań są zawsze dobre. Nie można upraszczać tego myślenia,
ponieważ rezultaty tej relacji są również bardzo zależne od
innych czynników (3 z nich został omówione w poprzednich
rozdziałach tj. potrzeba małych kwartałów, potrzeba starych
budynków, potrzeba mieszania funkcji). Nie ważne jak wysoka jest
koncentracja, jeżeli niewystarczalność innych czynników ją
tłumi. Co nie zmienia faktu, że pozostałe czynniki nie miałby
żadnego wpływu, gdyby nie było wystarczającej liczby ludzi.
Przyczyną uznawania niskiego
zagęszczenia miasta za dobre, a wysokiego za złe, jest mylenie
pojęć wysokiej gęstości mieszkań z przeludnieniem mieszkań.
Wysoka gęstość mieszkań oznacza dużą ich ilość na akr ( 1 akr
= 4045,8564 m2)ziemi, a przeludnienie oznacza za wiele
ludzi w mieszkaniach na liczbę pokoi. Wg definicji przeludnienie to
1,5 osoby na pokój lub więcej i nie ma to żadnego powiązania z
ilością mieszkań na jednostkę powierzchni.
Ten sposób myślenia odziedziczyliśmy
po planowaniu Miast Ogrodów. Projektanci patrzyli na slumsy, które
miały obie te cechy i pojęcia te były traktowane przez nich jako
synonimy. Prowadziło to do zaklasyfikowania wielu popularnych i
udanych przestrzeni jako slumsy.
Tak też jest w przypadkach
przytoczonych wcześniej przykładów (tereny o wysokiej gęstości
nie borykają się z problem przeludnienia mieszkań, w
przeciwieństwie tych mniej zagęszczonych). W dzisiejszych czasach
znacznie łatwiej znaleźć przeludnienie w przestrzeniach o niskiej
gęstości niż w tych o wysokiej.
W teorii zarówno ludzie żyjący w
wysokiej gęstości mieszkań, jak i przeludnionych o niższej
gęstości powinni generować taką samą różnorodność. W
rzeczywistości efekt jest znacznie inny.
Przeludnienie mieszkań czy pokoi jest
prawie zawsze kojarzone z ubóstwem lub dyskryminacją, lub z obiema.
Nikt nie lubi przebywać w przeludnieniu i nigdy nie robi tego z
wyboru. Z wyboru jednak ludzie zamieszkują obszary o wysokiej
gęstości mieszkań. Wielkie szare pasy o relatywnie niskiej
gęstości otaczające miasta, popadające w ruinę i wyludniające
się lub przeludniające się są typowym sygnałem przegranej
niskich zagęszczeń w dużych miastach.
Jaka jest odpowiednia gęstość
dla miejskich mieszkań?
Tu autorka przytacza odpowiedź
Lincolnana pytanie:
-Jak długie powinny być ludzkie nogi?
-Odpowiednio długie by sięgały
ziemi.
Jest to kwestia dopasowania do potrzeb.
Gęstość jest za duża/za mała, gdy zamiast wspomagać
różnorodność, frustruje ją. Autorka porównuje gęstość do
witamin i kalorii (potrzebna jest odpowiednia ilość, dostosowana do
potrzeb).
Dla przykładu bardzo niska gęstość
6-10 mieszkań na akr powierzchni jest odpowiednia dla przedmieść,
pomiędzy 10 a 20 mieszkań na akr mamy semisuburb, zawierające
wolnostojące czy bliźniacze domy tak jak i wielkie rezydencja, te
rozwiązania w jednych miejscach się nie sprawdzą, za to w
kolejnych mogą być wykonalne i bezpieczne, jeżeli są
zlokalizowane w ustronnym miejscu od miejskiego życia. Nie będą
one jednak generować żywotności czy publicznego życia, gdyż ich
populacja jest zbyt mała, ale może nie być takiej potrzeby.
Gęstości tej wielkości maja duże
szans stanie się szarą strefą otaczającą miasto. W trakcie
rozwoju miasta charakter, który sprawia ze semisuburbs mają sens,
są atrakcyjne i funkcjonalne zostaje zatracony. W miastach ta sama
gęstość oznaczże ludzie żyjący obok siebie są sobie obcy i
zawsze będą.
Podsumowując jest uzasadnienie dla
niskich gęstości, jednak musimy być to dobry powód.
Pomiędzy jedną a drugą formą
istniej coś, co można by było nazwać „strefą pomiędzy”
niepasującą ani do miejskiego życia ani do podmiejskiego życia,
pasującą jedynie do problemów. Ta strefa dąży do punktu, w
którym miasto może rozkwitać i działać poprawnie. Ten punkt
różni się, nie tylko w zależności od miasta, ale również
wewnątrz miasta, zależnie od podstawowych funkcji i zainteresowania
użytkowników żywotnością czy wyjątkowością.
Dla przykładu dzielnice Filadelfii czy
San Francisco reprezentują dobry poziom witalności i atrakcyjności,
z gęstością 100 mieszkań na akr, gdzie w przypadku dzielnicy
Brooklyn ta wielkość oznacza znaczny spadek wspomnianych wartości.
Na pytanie gdzie kończy się gęstość
„pomiędzy”, możemy odpowiedzieć, że kiedy teren jest gęsty
wystarczająco, żeby wykonywać dobrze podstawowe zadanie
generowania rozkwitu zróżnicowania i żywotności miasta. Liczba, o
której mowa, jest zależna od miejsca, w jednym wystarczająca w
innym nie. Jako generalną zasadę autorka podaje, że liczba 100
mieszkań na akr może okazać się zbyt małą ilością.
Jak wysokie powinny i mogą być
gęstości mieszkań?
Oczywiście, jeżeli mówimy o pełnym
życia mieście, zagęszczenie mieszkań nie powinno być
ograniczane, żeby osiągnęło maksimum potencjalnej różnorodności.
Jednak zagęszczenie może przekroczyć pewną wielkość, po której
różnorodność nie będzie stymulowana, lecz represjonowana. To
doprowadza do pytania jak dużo to za dużo?
Przyczyną, dla której, za wysokie
zagęszczenie wpływa niekorzystnie na różnorodność jest fakt, że
żeby stworzyć tak dużo mieszkań należy wprowadzić standaryzację
budynków, co jest bardzo złym rozwiązaniem, ponieważ duża
różnorodność w wieku i typie budynków ma bezpośredni związek z
zróżnicowaniem populacji, rozrywki i miejsc.
Jasnym jest, że pewne budynki są
mniej efektywne niż inne. Jednak nie można popadać w skrajność
jak Le Corbusier, który zaproponował powtarzalny schemat „wysoko
efektywnych” drapaczy chmur w parku. Musi być zachowana swoboda
dla zróżnicowania pomiędzy budynkami, ponieważ maksymalna
efektywność równa się standaryzacja. Im większa różnorodność
tym lepiej. Nie jest łatwo pogodzić duże zagęszczenie z
różnorodnością, jednak należy próbować.
Dla przykładu autorka podaje Greenwich
Village, które utrzymuje zagęszczenie mieszkań na poziomi 125 -200
na akr bez standaryzacji budynków (można znaleźć tu cały
przekrój budynków). Powodem, dla którego jest to świetny
przykład, jest fakt pokrycia dużej części powierzchni budynkami,
jest to wielkość rzędu 60-80%, pozostawiając 20-40% ziemie na
dziedzińce, podwórka, ogródki. To wysoka proporcja. Więcej
otwartych przestrzeni oznacza mniej miejsca dla budynków np., jeżeli
otwarty teren podwoimy z 40 do 80 % oznacza to utratę powierzchni
budowlanej o 2/3.W tym przypadku nie możliwe jest pogodzenie dużego
zagęszczenia z różnorodnością. Drapacze chmur są, więc nie
uniknione. Fizycznie jest niemożliwe, żeby przekroczyć niskie
zagęszczenie (40 mieszkań w przybliżeniu) bez standaryzacji.
Zakładając, że pokrycie terenu
jest wysokie, jak wysoko może dojść zagęszczenie bez
standaryzacji?
Zależne jest to od tego jak wiele
różnorodnych budynków znajduje się na dany terenie z przeszłości,
są one podstawą do dokładania nowych różnych form. Dzielnica
zestandaryzowana w przeszłości nie zostanie zróżnicowana przez
dodanie 1 czy 2 typów budynków. Najgorszą możliwością jest
brak, jakichkolwiek pozostałości z przeszłości, czyli puste
powierzchnie. Nie można oczekiwać dodania wielu różnych typów
zabudowy w jednym czasie. Występuje coś takiego jak moda- style w
sztuce, za którymi leżą ekonomiczne i technologiczne przyczyn, co
wyklucza wiele możliwości, pozostawiając jedynie kilka typów.
W skrócie, proces stopniowego, lecz
stałego zwiększania zagęszczenia może przynieś w skutku
zwiększanie różnorodności również, bez standaryzacji. Jak
wysokie może być „wysokie zagęszczenie” bez standaryzacji jest
oczywiście ograniczone przez działkę. Autorka stawia granicę na
275 mieszkaniach na akr, podając przypadek North End of Boston,
które posiada pewne zróżnicowanie jednak kosztem zbyt dużego
pokrycia ternu budynkami. Jako optymalną wartość można przyjąć
200 mieszkań na akr.
Do tych rozważań należy
jeszcze dodać ulice.
Wysokie pokrycie terenu, sięgające
poziomu 70%, może być uciążliwe, jeżeli nie jest przeplatane
ulicami. Oczywistym jest, że dodanie ulic stwarza nowe otwarte
przestrzenie. Kombinacja licznych ulic, parków w żywotnych
miejscach i różnych nie mieszkaniowych funkcji, kreuje zupełnie
inny efekt wysokiego zagęszczenia mieszkań na akr. Każdy z tych
elementów, w swój charakterystyczny sposób, przyczynia się do
zwiększenie zróżnicowania i żywotności rejonu.
Podsumowując, liczba ludności stale
rośnie a miasta przestały być „pożeraczami” ludzi, lecz ich
producentami, zmieniły się również problemy dużych miast, nie
musimy się już martwić epidemiami, brakiem higieny czy porodami,
teraz należy się skupić na zapewnieniu godziwych warunków ludziom
w metropoliach i zapobiegnie powstawaniu apatycznych i bezsilnych
sąsiedztw . Rozwiązaniem nie jest planowanie nowych
samowystarczalnych miast czy małych miast w metropoliach. Nasze
miasta są już rozczłonkowane i mają zatraconą integralnością,
pełność socjalną, ekonomiczną i kulturalną. Krzywdzące
myślenie, że życie w małych zagęszczeniach jest czarujące a w
wielkich jest złem, doprowadza do standaryzacji i jednorodności a
przez to do segregacji i ukrywania ludzi, co autorka porównuje do
kurzych ferm. Musimy zmienić postrzeganie, co do koncentracji
miastach – może być ona dobra, gdyż jest źródłem żywotności,
bogactwa różnorodności i możliwości. Zwiększanie koncentracji
powinno być wprowadzane tam gdzie istniej potrzeba rozkwitu
miejskiego życia i w celu inwestowania w widocznie żywsze, oraz
zachęcające ekonomicznie i wizualnie ulice. Dotychczasowe myślenie
zbudowane zostało na emocjonalnej bazie, która nie może przynieść
nic dobrego dla wyglądu, planowania, ekonomi czy ludzi w miastach. W
przekonaniu autorki koncentracja jest zaletą, a zadanie, jakie
stawia to promocja miejskiego stylu życia w odpowiednim zagęszczeniu
i różnorodności, żeby zaoferować dogodne warunki do rozwoju
miejskiego życia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz